piątek, 20 czerwca 2014

1. " Are you Isabell?"

     - Jak ona ma wyglądać? Prosisz mnie o coś nierealnego. - westchnął Peter. - Z takim opisem to, co druga laska w Anglii może nią być. 
     - Ona jest wyjątkowa, od razu ją rozpoznasz. - jego brat uśmiechnął się zadowolony. 
     - Nie wiem, co Ty byś beze mnie zrobił. - wziął klucze leżące na stoliku obok drzwi i wyszedł. 

*** 

     Po kilku godzinach z głośników samolotu usłyszałam, że już niedługo lądujemy. Spakowałam telefon i mp3 do plecaka oraz zapięłam pasy, tak jak nas poproszono. Przez malutkie okienka samolotu widziałam już powoli ziemie. Nie było już niebieskiego nieba i białych chmur z każdej strony. Trochę tęsknie za tym. Czułam się wtedy, jak małe dziecko, beztrosko. Spojrzałam na zegarek, wiedziałam, że o 17 Michał kończy pracę, więc już na pewno czeka na mnie w hali odpraw. Cieszyłam się, jak małe dziecko z prezentu otrzymanego na gwiazdkę. 
     W myślach przypominałam sobie, jak wyglądały nasze pierwsze rozmowy i jak poznawałam jego każda cechę...

***

     - No powiedz coś. - uśmiechał się do mnie, gdy włączyłam pierwszy raz kamerkę i zabrakło mi słów. - Tak, tak wiem, że jestem brzydki, ale bez przesady.
     Zaśmiałam się sama do siebie, by wróciła mi zdolność mówienia. Nie zrozumiałam swojego zachowania. Gadaliśmy nie raz przez telefon, ale kamerka mnie zaszokowała. Może dlatego, że na szyi było widać jego tatuaż, który wychodził delikatnie spoza kołnierzyka koszuli. Te dwa guziczki rozpięte, a może ten uśmiech, którego nigdy nie widziałam. Na pewno jestem w śnie i zaraz się obudzę. 
    - Ziemia do Izy! - krzyknął chyba jak najgłośniej się dało, że nie wiedziałam, kiedy wyrwałam słuchawki z uszu. 
     - No już jestem, nie musisz panikować. - zaśmiałam się wkładając słuchawkę do drugiego ucha. - Wiesz, że jestem nieśmiała. 
     On znowu się słodko uśmiechnął dodawając mi otuchy...

***

     Do dzisiaj mam ten uśmiech w głowie, w telefonie, w laptopie, wszędzie, gdzie tylko mogę ustawić tapetę. Różnimy się dosyć mocno. On jest pewnym siebie facetem, który wie, na czym stoi.  Nigdy nie owija w bawełnę, chociaż wie, że może to kogoś zranić. Ale pod tymi wszystkimi cechami jest też ten słodki, opiekuńczy, troskliwy i posiada wiele innych cech, które stały się przeznaczone tylko dla mnie. Jednak nikt nie jest idealny. Długo czasu zajęło nam, by zrozumieć co tak naprawdę do siebie czujemy. Michael przez większość naszej znajomości wmawiał sobie, że na nikogo nie zasługuje. Nie wiedziałam, że jestem taka silna, żeby przetrwać tak psychicznie. 

     Po jakiś piętnastu minutach schodziłam już po schodach, które były przygotowane przy samolocie. Nowe otoczenie, nowe miasto, wszystko nowe i obce. Westchnęłam i ruszyłam do środka po swój bagaż. Wchodząc do wewnątrz ukazało mi się wielkie oszklone pomieszczenie z tysiącami ludzi i pracowników. Niektórzy biegli na odprawy, inni siedzieli i zasypiali czekająca na swoje loty. W pewnym momencie nie wiedziałam, gdzie iść ani co zrobić. Nie wiedziałam do kogo się zgłosić po odbiór moich rzeczy. Szłam kawałek za starszą panią, którą widziałam w moim samolocie. Po kilku minutach doszłam do taśmy, na której wyjeżdżały po kolei walizki. Poczekałam chwilę, aż moja nadjedzie i poszłam usiąść na ławkę. 
     - Pewnie zaraz przyjdzie. - pomyślałam, spoglądając na zegarek. 
     Rozglądałam się po całej hali szukając wzrokiem Michała, ale przy moim niskim wzroście z pozycji siedzącej było, to niemożliwe. Czekałam tak jak umówiłam się z nim. Pewnie coś mu wypadło. Spojrzałam  na wyświetlacz w moim telefonie i wyświetlał on dopiero 16. Chwilę się zastanowiłam i przymknęłam oczy, gdy zrozumiałam różnice czasów. W Anglii jest przecież godzina do tylu, a mój zegarek nie jest przestawiony. Odchyliłam głowę do tyłu i przygotowałam się na godzinę czekania. 
  
     - Are you Isabell? - usłyszałam po dobrych trzydziestu minutach z ust jakiegoś spanikowanego mężczyzny, który pytał już chyba nie pierwszą kobietę siedzącą na ławce.
     Zaśmiałam się w duchu i trochę mi się go żal zrobiło, ale pewnie nie mnie szukał. Chociaż imię, to samo, ale... nie na pewno nie o mnie tutaj chodzi. Zbieg okoliczności. Po kilku minutach i tak przyszedł do mnie z tym samym pytaniem, a ja oczywiście odpowiedziałam, że nie. 
     - Kur*** zabije mojego brata. - usłyszałam wściekłość odchodzącego chłopaka. Był polakiem, czego nie usłyszałam w pytaniu do mnie. Wygląda na to, że jest tu już trochę długo. Może, to głupi pomysł, ale wstałam i poszłam za nim. Mam nadzieję, że we dwójkę znajdziemy ją szybciej. 
     - Przepraszam, słyszałam, że szukasz jakieś dziewczyny może jakoś pomogę? Szkoda trochę, żeby brata zabijać. - uśmiechnęłam się. - Isabell, w skrócie Iza. - podałam rękę w jego kierunku. 
     Widziałam jak mi się dokładnie przyglądał myśląc, chyba że jestem poszukiwaną dziewczyną. Jednak, to nie możliwe, pierwszy raz widzę go na oczy. Byłabym w dużym szoku, jeśli chodziłoby o mnie. 
     - Peter, po polsku Piotr. - także wyciągnął rękę w moim kierunku. - Brat kazał mi odebrać swoją dziewczynę z lotniska, której nigdy na oczy nie wdziałem. Mądry, to on jest, bardzo. 
     - A może opiszesz jej wygląd? Pewnie będzie nam łatwiej. - uśmiechnęłam się, chcąc dodać mu otuchy. 
     - Pewnie tak. Poczekaj, przecież ja specjalnie zgrałem sobie jej zdjęcie, żeby było mi łatwiej, a latam jak głupi. - zaśmiał się i wyciągnął telefon z kieszeni, od razu szukając zdjęcia. - O tu jest 
     Od razu jego uśmiech zniknął z jego twarzy. Spojrzał na mnie, potem na ekran telefonu i znowu na mnie. Nie wiedziałam co się dzieje. Mój uśmiech też zniknął i zmienił się w strach. O co mu chodzi? 
      - To Ty! - wykrzyknął pokazując mi telefon.  
     Zaśmiałam się widząc moje zdjęcie, które wysłałam Michałowi jako chyba moje pierwsze z wielu zdjęć. Teraz zaczęłam rozumieć. Peter jest jego starszym bratem, a Michał kończył prace o 17 i nie chciał, żebym czekała tu tyle czasu sama. 
     - Dobra, jak już się poznaliśmy i wiemy kim jesteśmy, to chodź zawiozę Cię do domu, bo to on mnie zabije jak wróci, a nas nie będzie. - zaśmiał się i poszedł po moja walizkę, a ja za, nim ruszyłam za, nim do wyjścia. 

2 komentarze:

  1. Hm, to musiało być po części trudne dla Izy - opuścić kraj, opuścić rodziców i wyjechać w sumie w nieznane. Ja sama nigdy nie podjęłabym się czegoś podobnego, bo wiem, że nie dałabym rady. Czytając prolog strasznie jej współczułam, bycie odsuniętą z powodu sukcesów jest dla mnie czymś okrutnym, ale niektórzy nie rozumieją sensu poświęceń. Cóż, na szczęście Iza ma nieco w głowie poukładane i rozumie, że jedynie zyska w przyszłości. Cieszę się, iż ma chociaż Michała,facet wydaje mi się całkiem sensowny. Szkoda jednak, że wyręczył się bratem - Peter jest chyba nieco zapominalski, ale polubiłam go. Podoba mi się także relacja łącząca braci, wprawdzie nie zdradziłaś nam dużo, ale dopowiedziałam sobie, że dobrze się dogadują, co mnie cieszy, bo wychodzę z założenia, jakoby rodzeństwo było bardzo ważnym elementem naszego życia.
    Chciałoby się powiedzieć, więcej! Dopiero co zaczęłam czytać, a tu już zarówno prolog, jak i pierwszy rozdział dobiegły końca. Jestem bardzo ciekawa, co czeka Izę w nowym mieście, czy ułoży sobie jakoś życie i czy wyjdzie jej z Michałem.
    Czekam na kolejny rozdział. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. No proszę! Przeczytałam tak jakby Twój krótki opis dotyczący bloga. I już zapaliła mi się lampka! Czyżby Iza z biegem czasu zaczęła czuć więcej do barta Michała, Piotrka? To dopiero drugi rozdział, a ja już mówię o dalekosiężnych wnioskach! ; ) Zbieram się i zaczynam czytać rozdział 3! ; )

    bezcenna.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Lydia - Land of Grafic